Mój dom nie jest duży. Pokoje są wystarczające dla nas dwojga (i wystarczająco duże dla naszych psów). Kuchnia jest mała, ale wciąż ma wszystko, czego potrzebuję w zasięgu ręki. Nie jestem świetną kucharką, nie jestem też zbyt odważna i szczerze mówiąc, nie widzę frajdy w spędzaniu kilku godzin nad posiłkiem, który zniknie w dziesięć minut. Nie wspominając już o zmywaniu.
Ale ostatnio mąż zainteresował się gotowaniem, a ja jestem nieco terytorialna, jeśli chodzi o kuchnię. Ja tu rządzę, to moja domena i tak naprawdę jest to jednoosobowe pomieszczenie z niewielką przestrzenią roboczą. To ja decyduję o menu (głównie), ale czasami jestem otwarty na sugestie. Kurczak? Tak, pewnie gdzieś mam. Jajka? Zazwyczaj. Gotowe dania? Więcej niż prawdopodobne.
Teraz zainteresował się szczególnie curry
Dogłębnie studiował Internet, aby znaleźć coś, co mógłby ugotować. To jest człowiek, który jeszcze kilka miesięcy temu nie potrafił nawet włączyć kuchenki, nie mówiąc już o odkryciu, który przełącznik działa na której płycie. Kiedy wyjechałem na tydzień, ciągle dzwonił do mnie z pytaniami, jak obsługiwać frytkownicę powietrzną lub gdzie jest drewniana szpatułka, do tego stopnia, że wyłączyłem telefon, aby go uciszyć.
Niezależnie od tego, jak bardzo wymachiwał rondlami, nie było jeszcze nic, co można by przekształcić w kulinarną rozkosz, więc zostałem wysłany do supermarketu, aby odebrać to, czego nie było w szafce sklepowej, i zrobiłem zwykły obchód, aby znaleźć składniki, ponieważ - zgadliście - nie wszystkie były dostępne w jednym sklepie.
Kredyty: Unsplash;
Ostrożnie odsunąłem się na bok
To było jak pierwszy raz, kiedy puszczasz swoje dziecko na rowerku biegowym bez opieki. Obserwowałem go z progu, przyglądając się, jak szuka przypraw, które były na półce, prawdopodobnie przed jego nosem, i czekałem na żałosne: "gdzie jest czosnek?" lub "czy łyżeczka deserowa jest większa niż łyżka stołowa?". Poruszaliśmy się po kuchni jak para tancerzy tańczących tango argentyńskie, starając się nie stanąć sobie na palcach i nie przewrócić śpiącego psa. Tak bardzo chciałam przejąć stery, ale krążyłam dookoła, starając się sprawiać wrażenie, że tak naprawdę nie pomagam.
Ale potem okazało się, że zgłosiłam się na ochotnika do siekania i usuwania pestek z czerwonej papryki (łatwiejsze niż wyjaśnienie, jak to zrobić), a następnie siekania cebuli, ponieważ powiedział, że nóż nie jest wystarczająco ostry, i jęcząc, ponieważ jest tylko jeden, który wykonałby tę pracę i był w zmywarce.
To było jak sala operacyjna w strefie wojny - brakowało tylko części ciała. Zbite kępy papieru kuchennego, sztućce wszędzie, dzbanki i miski piętrzące się w zlewie, pusty pojemnik na jogurt dzielący przestrzeń z brudną łyżką, której używał do wydobywania jogurtu, a ja skończyłem przy zlewie, aby utrzymać jego tempo. Zachowywał się jak Gordon Ramsay, wraz z językiem, gdy odkrył, że cenna przestrzeń kuchenna jest pochłaniana przez rzeczy, których zapomniał odłożyć.
W końcu
W końcu coś się ugotowało, a pikantny aromat curry wypełnił kuchnię. Wolnowar bulgotał, a on z niepokojem testował go co jakiś czas, ogłaszając, że to najlepsza rzecz od czasu krojenia chleba.
Muszę przyznać, nieco niechętnie, że wykonał dobrą robotę, a kiedy w końcu usiedliśmy do jedzenia, byłam mile zaskoczona. To było naprawdę dobre. Nie - było pyszne. Niesamowite. Ugotował nawet porządny ryż (nic z tych mrożonek, które przynosiłam) i był wart wysiłku - lekki i puszysty, bez grudek.
Pozwoliłam mu pławić się w świetle reflektorów, był z siebie taki zadowolony, a ja oparłam się pokusie powiedzenia: "cóż, nie zrobiłeś tego wszystkiego sam Gordon", ale każdemu należy się pięć minut sławy, a on zasłużył sobie na co najmniej tydzień. Nie mogę się doczekać następnego.